jak zrobić wulkan

Kochamy nasze dzieci. Brudzą, marudzą, nie chcą zasypiać, płaczą w przedszkolu, ciągną psa za ogon, rozlewają soczki na jasną kanapę… lista atrakcji jest nieskończona. A i tak zawsze, w każdym momencie życia, są naszymi najdroższymi skarbami. Dlatego, pomimo skrajnego zmęczenia, staramy się w nasze wypełnione obowiązkami dni upchnąć trochę czasu dla swojego dziecka.

Z poświęceniem znajdujemy chwilę na rysowanie księżniczek lub mamutów, układanie obrazka z króliczkiem z puzzli pomimo połowy brakujących, granie w planszówki („Znowu przegrałem”, stwierdza zdziwiony tata). Lepimy też radośnie z plasteliny… Oto słonik, a to kurka z czerwonym dziobkiem, banalne. „Naprawdę? Myślałem, że to Baba Jaga”. – komentuje spostrzegawczy smyk. No cóż, nie wszyscy mamy talenty plastyczne.

Na szczęście niektóre dzieciaki uwielbiają inne atrakcje, np. wspólne gotowanie z mamą – niekoniecznie dotyczy to tylko dziewczynek – i wiadomo, kto to potem sprząta. Inne maluchy wolą budować tory samochodowe i urządzać wyścigi albo tworzyć stoisko sklepowe, zapełniać wyobrażone półki różnorodnym towarem i oszukiwać na cenach. Czasem budujecie razem bazę z poduszek i foteli dla uszczęśliwionego kotka czy pieska…. Wszystkie te harce i swawole są cudowne, i oznaczają cenne chwile dla ciebie oraz twojej ukochanej pociechy.

Czasami jednak, trzeba to przyznać, wydają się … po prostu nudne. Szczególnie, jeśli wybrana zabawa powtarza się już po raz setny – co nasze maluchy wprost uwielbiają. Ech, kto nigdy nie krył odruchu ziewania przed swoim wścibskim synkiem lub córeczką, niech uczciwie podniesie rękę do góry. No tak, każdy ma coś na sumieniu.

wybuch wulkanu

Podejrzewam więc, że nie masz nic przeciwko temu, aby wnieść trochę energii w wasze codzienne zabawy. Znajdziemy na to sposób. Nie ma chyba dziecka, które nie lubiłoby przeprowadzać eksperymentów. Poznawanie możliwości różnych substancji, mieszanie ich, obserwacja reakcji, zawsze wzbudza zachwyt malucha. A do tego to zajęcie o dużych walorach edukacyjnych. „Jestem doskonałym rodzicem” – będziesz mógł potem pomyśleć z zadowoleniem.

A teraz przyznaj, czy ty, znawca księgowości spółek lub programowania w Pythonie, wiesz, jak zrobić wulkan?

Jeśli nie, nie ma się czego wstydzić, wszystko dla ludzi. Oto prosty przepis. Niezawodny i z produktów dostępnych dla każdego – nawet jeśli nie jesteś jednak tym specjalistą od programowania, a twoje zarobki pozostawiają wiele do życzenia. Potrzebujesz zaskakująco mało składników. Do tego tanich i łatwych do zakupienia nawet w osiedlowym supersamie. Wsuń więc klapki na nogi i zbiegnij do sklepiku. Wrzuć do koszyka kilka torebek sody oczyszczonej, butelkę octu, barwnik do ciasta – najlepiej czerwony, ale możesz zaszaleć i zrobić wybuch w odcieniach zieleni lub niebieskich.

A teraz wyszukaj w szafce jakiś niepotrzebny talerzyk. Z rozmoczonego papieru wylepiasz na nim dość wysoką górkę, z odpowiednio szerokim otworem pośrodku. Wstawiasz do środka pustą puszkę po napoju z kofeiną – napój wypijasz, by się wzmocnić. Wlewasz do puszki około szklankę octu, dodajesz trochę barwnika. Potem wołasz dziecko, wsypujesz do octu torebkę sody … i wow! Wulkan wybucha na oczach zachwyconego smyka. Po cichu radzę ci zrobić choć jedną próbę w zaciszu łazienki (zamkniętej), abyś na tyle sprawnie wywołał reakcje chemiczną, by wszystko zadziałało jak należy.

Z tych samych – prawie – składników możesz zrobić drugą, równie wybuchową, atrakcję dla swojej pociechy. Sodę już masz, znajdź jeszcze torebkę kwasku cytrynowego i trochę oliwy. Przygotuj jakieś olejki zapachowe – mogą być, te które szykowałeś na Walentynki, ale o nich zapomniałeś. Odmierzasz 200 g sody, 100 g kwasku, 30 g oliwy, dolewasz kilka kropli zapachowych. Lepcie razem z maluchem kule do kąpieli! Mieszacie masę, wkładacie do kulistych foremek, odstawiacie na kilka godzin do wysuszenia i wieczorem zabawa na całego.

wulkan

Po udanym, ale męczącym dniu, kąpiel jest długą wyczekiwaną przyjemnością dla ruchliwego smyka (pomińmy milczeniem, że dla jego rodziców również). Wrzućcie do cieplutkiej wody kulkę z uspokajającą lawendą lub o zapachu pomarańczy. Kąpiel wrze, maluch piszczy z zachwytu, podłogę łazienkową zalewa potop.

Szał. A kojące składniki niespostrzeżenie się uwalniają i po pół godzinie osiągasz upragniony efekt. Słodkiego, wymęczonego dziedzica (lub dziedziczkę) rodu we flanelowej piżamce, który sapie spokojnie w swoim łóżeczku.
A ty masz chwilę oddechu i czas na serial. Lub książkę. Lub zaległe sprawozdanie. I nie uwierzę, że też ci się nie podobało…

[Głosów:0    Średnia:0/5]

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here